Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Danielasty z miasteczka Bydgoszcz. Mam przejechane 17961.23 kilometrów w tym 1459.92 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.75 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 13 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Danielasty.bikestats.pl
  • DST 118.01km
  • Czas 05:06
  • VAVG 23.14km/h
  • VMAX 63.00km/h
  • Sprzęt Cruzbike by me
  • Aktywność Jazda na rowerze

Majówka 2012 Day 1.

Środa, 2 maja 2012 · dodano: 02.05.2012 | Komentarze 0

Długo oczekiwania majówka z Pablo! Nasza trasa wyglądała tak :

Dzień pierwszy. Bydgoszcz - Toruń - Golub Dobrzyń - Radzyń Chełmiński

Dzień drugi. Radzyń Chełmiński - Grudziądz - Świecie - Bydgoszcz

A więc zaczynajmy

Punkt 5:30 budzik, którego nie słyszałem, o 5:53 sms od Pabla ze mam wstawać też nie słyszałem, gdyby nie mama to bym zaspał. O 6:10 wstałem na poważnie zabrałem trochę ciuchów, spakowałem do mojego pozioma , wyniosłem ją do góry, posadziłem siebie, podłączyłem zestaw grający składający się z telefonu jako radia i zewnętrznych głośników Nokia Md-8.

O godzinie 7:06 przyjechał po mnie Pablo. Wstępnie ugadaliśmy na szybko trasę i ruszyliśmy do naszego pierwszego celu, który zwie się...Biedronka!! Paweł zakupił potrzebne na trasę izotoniki i ruszyliśmy na most fordoński. Punkt przybycia do Radzynia chełmińskiego był planowany na około 18-19-stą - proszę zapamiętać! -. Podjazd pod górkę w Strzyżawie odbył się dość lekko, i już po niespełna 5km zrobiliśmy przerwę. Okazało się że zbyt mocno zapiąłem klamrę od SPD , co mnie strasznie uwierało. Po z neutralizowaniu problemu ruszyliśmy spacerowym tempem w stronę do Torunia szosą nr 80. Paweł w okolicach Złej Wsi Wielkiej iż jest głodny. Przystanęliśmy więc przy okolicznym barze, który był oczywiście zamknięty. Ale nie chodziło przecież o bar i znajdująca się tam jedzenie. Się okazało że Paweł ma w torbie sporo kanapek z serem. Pierwsze zdjęcia następnie rozłożenie mapy i dogadaniu bardziej szczegółowej trasie do Radzynia ruszyliśmy w stronę Torunia.

Tak gadu gadu i tak "chwilkę" po znaleźliśmy się o 8:30 w Toruniu. Mimo wiatru w twarz jechaliśmy tam niespełna tylko 1:14 minut do tabliczki. Następnie skręciliśmy na bulwar a potem na starówkę coś wszamać. Wszelkie bary okazały się być jeszcze zamknięte wiec sięgnęliśmy po Chleb ze serem popijając wodą z lidla z bidonu, ruszyliśmy dalej w stronę Lubicza górnego. Już przy wylotówce z Torunia się zagubiliśmy - droga bez znaków dla rowerzystów tam pytaliśmy o drogę. Pan na rowerze z Pieskiem bardzo nam pomógł wskazując właściwy kierunek. Nadal wiatr Nam wiał prosto w twarz ale jakby mniej. Po podjechaniu do Lubicza górneego wstąpiliśmy do Polo

Była to może godzina 12. Paweł bardzo się niecierpliwił że takim wolnym tempem nie zajedziemy tam tak szybko, także czym prędzej ruszyliśmy w dalej prosto aż do Dobrzejewic. Tam odbitka w lewo na Golub Dobrzyń. Zostało Nam tam jakieś 12km to samego Golubia, trudno mi w to było uwierzyć także "nastawiłem się" na to że bęzie tam około 20km. Okazało się że jednak było 11,5km ;D.

Trasa wiodła bardzo malowniczymi terenami. Po jednej stronie mieliśmy piękne wiosenne pola przekładając się z żółtymi 'mleczakami" , a po drugiej mieliśmy piękny widok całego pasma aż widokiem ku dołu. Trasa momentami była bardzo dziurawa nie sprzyjająco rowerowi z przednim napędem, który podskakiwał na tych że dziurach przeszkadzając w jeździe. W ramach odstresowania się zrobiliśmy sobie krótką przerwę na poboczu w lesie na napicie się i chwilkę pogadanie o poziomkach. Dalej Trasa wiodła już ku górze. Bardzo płaskiej ale bardzo długiej. Nim się obejrzeliśmy byliśmy w Golub Dobrzyniu gdzie już od dołu miasta było widać cudowny zamek.

Sam Golub Dobrzyń jest małą wsią z miasteczkiem ku dołu z zamkiem na górze. Sam widok przypominał bardzo styl gier RPG ze średniowiecza gdzie chłopi mieli ciężką drogę do przebycia by się dostać na zamek. Podjazd jest bardzo stromy i bardzo kręty, mimo upału sięgającego 34 C w słońcu i stromego podjazdu udało Nam się dostać pod wrota zamku

Zamku Strzegła tam magiczna wręcz kobieta nosząca strój czarownicy z wielkim magicznym kapeluszem rodem z bajek. Po wstępnej opłacie wynoszącej 10 złotych monet dostaliśmy się na twierdzę broniącej się potężnymi armatami. Dowiedzieliśmy się iż o Czasie 12:00 według czasu słonecznego będzie oprowadzała Nas skrywająca wiele tajemnic, tajemnicza kobieta straconych dusz. Zeszliśmy z Innymi chłopami do lochów gdzie pokazano nam w mini teatrze pokaz i historię zamku Golub-Dobrzyńskiego. Następnie udaliśmy się na powierzchnię gdzie oślepiło Nas potężny blask słońca unoszącego się na pięknym błękitnym niebie. Wraz z tajemniczą kobietą i resztą chłopów udaliśmy się do Sali Tortur, gdzie zostaliśmy poddani wszelkim torturom pozostawiając wszelkie grzechy i złe myśli głęboko w potężnych ścianach tego mrocznego pomieszczenia. Następnym krokiem była wystawa narzędzi i rzeczy których używała zamkowa szlachta, takie jak stara łódka, koszyk do kapusty czy buda dla psa wydrążona z drewna. Potężna czarownica strzegąca zamku przewidziała że mamy na sumieniu jeszcze kilka grzechów, w ten sposób zostaliśmy wrzuceniu do Sali z pułapką do lochu bez wyjścia i wymiarach kilku stóp. W ostateczności przed wrzuceniem do lochu wyznaliśmy wszyscy straszną prawdę ułatwiająca krzyżakom złapanie groźnego kowala losu!!
W nagrodę zostaliśmy skierowani do świątyni gdzie przyjeślimy błogosławieństwo
Tak zakończyła się nasza średniowieczna przygoda na tym że zamku

Następnie ruszyliśmy w poszukiwaniu sklepu spożywczego gdzie kupiliśmy sękacza i energetyka na Bardzo malowniczą drogę do wąbrzeźna. Po około godzinie jazdy znaleźli się tam w mgnieniu oka. Skierowaliśmy się tam nad jeziorko gdzie umyłem ręce w chłodnawej wodzie. Po krótkiej przerwie ruszyliśmy już do samego celu naszej podróży - Radzynia chełmińskiego. Tam już zsiedliśmy z naszych rumaków i dostaliśmy potężną dawkę zimnej wody. Szybko wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy do lidla na majowe zakupy. Piwko, węgiel rozpałka i chipsy i majówka rozpoczęta. Między Czasie jak rozpalał się Grill rozłożyliśmy namiot. Następnie już przy otwartych Calsbergach zjedliśmy kiełbaski i się wzięliśmy za mojego pozioma. Pablo bardzo staranie pospawał mi ramę - już nie muszę pilnować czy koło wyleci czy też nie. Sztywność poprawiła się diametralnie. Od teraz mam w pełni koło proste. normalny hamulec, błotnik na śrubach porządne nie osuwające się siedzisko i wygodę oparcie niczym w Klasie S. Już w okolicach 22 poszliśmy się wykąpać. Tam całkiem ładna niespodzianka bo była wanna - marzenie od 21 lat!! po wykąpaniu wio do namiotu gdzie .... Zapraszam na kolejną relację już jutro :)





Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa wiata
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]