Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Danielasty z miasteczka Bydgoszcz. Mam przejechane 17961.23 kilometrów w tym 1459.92 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.75 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Danielasty.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2012

Dystans całkowity:402.84 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:18:25
Średnia prędkość:21.87 km/h
Maksymalna prędkość:63.00 km/h
Liczba aktywności:6
Średnio na aktywność:67.14 km i 3h 04m
Więcej statystyk
  • DST 97.04km
  • Czas 04:41
  • VAVG 20.72km/h
  • VMAX 53.00km/h
  • Sprzęt Cruzbike by me
  • Aktywność Jazda na rowerze

Muzyczna Toruńska masa krytyczna

Sobota, 19 maja 2012 · dodano: 19.05.2012 | Komentarze 0




  • DST 28.02km
  • Czas 01:22
  • VAVG 20.50km/h
  • VMAX 37.00km/h
  • Sprzęt Cruzbike by me
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do pracy

Piątek, 18 maja 2012 · dodano: 19.05.2012 | Komentarze 0


Kategoria po mieście


  • DST 26.74km
  • Czas 01:15
  • VAVG 21.39km/h
  • VMAX 27.00km/h
  • Sprzęt Cruzbike by me
  • Aktywność Jazda na rowerze

po miescie

Wtorek, 15 maja 2012 · dodano: 16.05.2012 | Komentarze 0




  • DST 28.26km
  • Czas 01:18
  • VAVG 21.74km/h
  • VMAX 27.00km/h
  • Sprzęt Cruzbike by me
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do pracy

Sobota, 12 maja 2012 · dodano: 15.05.2012 | Komentarze 0


Kategoria po mieście, Praca


  • DST 104.77km
  • Czas 04:43
  • VAVG 22.21km/h
  • VMAX 60.00km/h
  • Sprzęt Cruzbike by me
  • Aktywność Jazda na rowerze

Majówka 2012 Day 2.

Czwartek, 3 maja 2012 · dodano: 06.05.2012 | Komentarze 0

...NIe nie bezie to opowieść o jakiejś pornograficznej treści jak uważają inni :)

Od kiedy wszedłem do namiotu okazało się ze był trochę za mały by się wyspać. Całą noc patrzałem w srebrną powłokę namiotu, a koło 2 w nocy wyszedłem sobie przed namiot i spoglądam w gwieździstą noc. Między czas zasnąłem pod gołym niebem w samych ciuchach bez żadnego przykrycia.

Rano po przebudzeniu jeszcze jak wszyscy spali wstałem i zrobiłem sobie rundkę do pomnika postawionego przy drodze. Słoneczko już od 6 rano grzało super. Około 7 po powrocie koło domu zostałem zaproszony przez Pawła Mamę - bardzo miłą kobietę! Ciepła kawa + energetyk, dopiero jakieś śniadanie.

Ostatnie przygotowania pozioma takie jak regulacja hampli, narzucenie narzuty na gąbkę, przymocowanie sakw do bagażnika, podłączenie audio i w drogę. Ruszyliśmy koło 9:30 w stronę Radzynia Chełmińskiego na zamek. Tam znaleźliśmy się lada moment. Szybkie obfococenie zamku i w drogę na Grudziądz.

Tamtejsza trasa była super malownicza ale i też super pagórkowata. Równy asfalt, brak samochodów po obu stronach pięknie pola rzepakowe, charakterystyczny wiejski klimat i jazda pod wiatr :). Prędkości oscylowały raczej bliżej 30km/h niż mniej, z górki dochodziło nawet do 60km/h. Cruzbike świetnie się sprawdza w takich warunkach. Możliwość kierowania nogami z górki bez trzymanki i trzymanie aparatu w ręku to coś pięknego. Do Grudziądza mieliśmy może ze 20km może nawet mniej, niczym się obejrzeliśmy dojechaliśmy na miejsce.

Tam Paweł miał znajomego - Piotra - który robił dla Nas jako przewodnik po zabytkach. O samym Grudziądzu bym mógł pisać sporo, ale tych negatywnych rzeczy. Przez połowę trasy wlekliśmy się po nie równo ułożonej kostce brukowej. Na cytadele przyszło mi wprowadzać rower pod górkę 15kg sprzętu + 7kg bagażu i górka 15% to zabójstwo dla pozioma z przednim napędem :( Sama cytadela była przeogromna, pozwiedzaliśmy pierw sprzęt wojskowy i postawiliśmy rowery przed wielkim namiotem - w tle oddali jednego z przechodniów było słychać "Ten dziwny rower to też eksponat?". Następnie poszliśmy do schronu OPL gdzie system tuneli był niczym labirynt, wyszliśmy prawie że w tym samym wejściu co weszliśmy,y choć ilość zakrętów w tunelu przypominało że wyjdziemy po drugiej stronie cytadeli. Po zwiedzeniu cytadeli zjechaliśmy w dół stronę wisły i zwiedziliśmy starówkę - tak znów była kostka brukowa gdzie się wlekłem 11km/h. Ledwo nadążałem za Pawłem i Piotrem ale jakoś dało rade.

Przy moście wiślańskim pożegnaliśmy się z Naszym Przewodnikiem i ruszyliśmy w stronę "jedynki" na Świecie. Tutaj droga już nie byłą tak malownicza i posiadała tyle podjazdów gdzie prędkość wynosiła przeszło 7km/h, ale się udawało podjechać. Jeszcze 10km przed Świeciem zrobiliśmy sobie odpoczynek na zjedzenie kanapek i na zregenerowanie sił przed kolejną jazdą.

Po niespełna godzinie jazdy dojechaliśmy do zjazdu na świecie. Tam czekała nas droga brukowa ale równie ułożona gdzie było aż miło zjeżdżać z górki. Pojechaliśmy na coś co przypomina starówkę, potem na następną aż znaleźliśmy się przy Brdzie koło sklepu, który chyba był jednym tam otwartym :) Tam spotkaliśmy grupę turystów którzy poprowadzili Nas w stronę Bydgoszczy poprzez wskazanie kierunku, wcześniej polecając byśmy odwiedzili zamek który znajdował się zaraz za małym mostem nad Wdą. Tak też zrobiliśmy. Trasa tam wiodła na tak jakby wale aż do samego zamku. Szybka fota i wio dalej na Bydgoszcz.

Trasa powrotna była już z wiatrem gdzie osiągaliśmy przeszło 30-35km/h. Do Topolna dojechaliśmy migiem mijając innych majówkowiczów w swoich willach. W lasku w cieniu chwila odpoczynku i wio dalej do Kozielca. Tam kolejny odpoczynek a z tama już na Jarużyn i do domku.

Wycieczka była jedną z najbardziej udanych planowych wycieczek jakie odbyłem

Podziękowania dla
Pawła - Pablo - za zaproszenie na wycieczkę, wyrozumiałość na podjazdach dotrzymywanie towarzystwa, robienie zdjęć, spawanie ramy, ogólny remont poziomki

Pawła mamy - za zakupy, zorganizowanie żywienia i piwa, zimnej, wody, dobrego towarzystwa, gościnności na posesji, rozbicie namiotu, przenocowanie i odprawienie drugiego dnia wycieczki

Pana stróża na parkingu w Golubiu za przypilnowanie rowerków i za krótką rozmowę

Pana z pieskiem który Nas pokierował we właściwym kierunku za Toruniem

Piotrowi za oprowadzenie Nas po Grudziądzu

Panu w białym stroju w Świeciu za pokierowanie Nas na starówkę

Turystom pod sklepem - szczególnie Pana w okularkach - który jeździ też na rowerze za poprowadzenie Nas na Bydgoszcz i na zamek

Wszystkie ekspedientki w sklepach za to że w święta musieli pracować


Kategoria Wycieczki


  • DST 118.01km
  • Czas 05:06
  • VAVG 23.14km/h
  • VMAX 63.00km/h
  • Sprzęt Cruzbike by me
  • Aktywność Jazda na rowerze

Majówka 2012 Day 1.

Środa, 2 maja 2012 · dodano: 02.05.2012 | Komentarze 0

Długo oczekiwania majówka z Pablo! Nasza trasa wyglądała tak :

Dzień pierwszy. Bydgoszcz - Toruń - Golub Dobrzyń - Radzyń Chełmiński

Dzień drugi. Radzyń Chełmiński - Grudziądz - Świecie - Bydgoszcz

A więc zaczynajmy

Punkt 5:30 budzik, którego nie słyszałem, o 5:53 sms od Pabla ze mam wstawać też nie słyszałem, gdyby nie mama to bym zaspał. O 6:10 wstałem na poważnie zabrałem trochę ciuchów, spakowałem do mojego pozioma , wyniosłem ją do góry, posadziłem siebie, podłączyłem zestaw grający składający się z telefonu jako radia i zewnętrznych głośników Nokia Md-8.

O godzinie 7:06 przyjechał po mnie Pablo. Wstępnie ugadaliśmy na szybko trasę i ruszyliśmy do naszego pierwszego celu, który zwie się...Biedronka!! Paweł zakupił potrzebne na trasę izotoniki i ruszyliśmy na most fordoński. Punkt przybycia do Radzynia chełmińskiego był planowany na około 18-19-stą - proszę zapamiętać! -. Podjazd pod górkę w Strzyżawie odbył się dość lekko, i już po niespełna 5km zrobiliśmy przerwę. Okazało się że zbyt mocno zapiąłem klamrę od SPD , co mnie strasznie uwierało. Po z neutralizowaniu problemu ruszyliśmy spacerowym tempem w stronę do Torunia szosą nr 80. Paweł w okolicach Złej Wsi Wielkiej iż jest głodny. Przystanęliśmy więc przy okolicznym barze, który był oczywiście zamknięty. Ale nie chodziło przecież o bar i znajdująca się tam jedzenie. Się okazało że Paweł ma w torbie sporo kanapek z serem. Pierwsze zdjęcia następnie rozłożenie mapy i dogadaniu bardziej szczegółowej trasie do Radzynia ruszyliśmy w stronę Torunia.

Tak gadu gadu i tak "chwilkę" po znaleźliśmy się o 8:30 w Toruniu. Mimo wiatru w twarz jechaliśmy tam niespełna tylko 1:14 minut do tabliczki. Następnie skręciliśmy na bulwar a potem na starówkę coś wszamać. Wszelkie bary okazały się być jeszcze zamknięte wiec sięgnęliśmy po Chleb ze serem popijając wodą z lidla z bidonu, ruszyliśmy dalej w stronę Lubicza górnego. Już przy wylotówce z Torunia się zagubiliśmy - droga bez znaków dla rowerzystów tam pytaliśmy o drogę. Pan na rowerze z Pieskiem bardzo nam pomógł wskazując właściwy kierunek. Nadal wiatr Nam wiał prosto w twarz ale jakby mniej. Po podjechaniu do Lubicza górneego wstąpiliśmy do Polo

Była to może godzina 12. Paweł bardzo się niecierpliwił że takim wolnym tempem nie zajedziemy tam tak szybko, także czym prędzej ruszyliśmy w dalej prosto aż do Dobrzejewic. Tam odbitka w lewo na Golub Dobrzyń. Zostało Nam tam jakieś 12km to samego Golubia, trudno mi w to było uwierzyć także "nastawiłem się" na to że bęzie tam około 20km. Okazało się że jednak było 11,5km ;D.

Trasa wiodła bardzo malowniczymi terenami. Po jednej stronie mieliśmy piękne wiosenne pola przekładając się z żółtymi 'mleczakami" , a po drugiej mieliśmy piękny widok całego pasma aż widokiem ku dołu. Trasa momentami była bardzo dziurawa nie sprzyjająco rowerowi z przednim napędem, który podskakiwał na tych że dziurach przeszkadzając w jeździe. W ramach odstresowania się zrobiliśmy sobie krótką przerwę na poboczu w lesie na napicie się i chwilkę pogadanie o poziomkach. Dalej Trasa wiodła już ku górze. Bardzo płaskiej ale bardzo długiej. Nim się obejrzeliśmy byliśmy w Golub Dobrzyniu gdzie już od dołu miasta było widać cudowny zamek.

Sam Golub Dobrzyń jest małą wsią z miasteczkiem ku dołu z zamkiem na górze. Sam widok przypominał bardzo styl gier RPG ze średniowiecza gdzie chłopi mieli ciężką drogę do przebycia by się dostać na zamek. Podjazd jest bardzo stromy i bardzo kręty, mimo upału sięgającego 34 C w słońcu i stromego podjazdu udało Nam się dostać pod wrota zamku

Zamku Strzegła tam magiczna wręcz kobieta nosząca strój czarownicy z wielkim magicznym kapeluszem rodem z bajek. Po wstępnej opłacie wynoszącej 10 złotych monet dostaliśmy się na twierdzę broniącej się potężnymi armatami. Dowiedzieliśmy się iż o Czasie 12:00 według czasu słonecznego będzie oprowadzała Nas skrywająca wiele tajemnic, tajemnicza kobieta straconych dusz. Zeszliśmy z Innymi chłopami do lochów gdzie pokazano nam w mini teatrze pokaz i historię zamku Golub-Dobrzyńskiego. Następnie udaliśmy się na powierzchnię gdzie oślepiło Nas potężny blask słońca unoszącego się na pięknym błękitnym niebie. Wraz z tajemniczą kobietą i resztą chłopów udaliśmy się do Sali Tortur, gdzie zostaliśmy poddani wszelkim torturom pozostawiając wszelkie grzechy i złe myśli głęboko w potężnych ścianach tego mrocznego pomieszczenia. Następnym krokiem była wystawa narzędzi i rzeczy których używała zamkowa szlachta, takie jak stara łódka, koszyk do kapusty czy buda dla psa wydrążona z drewna. Potężna czarownica strzegąca zamku przewidziała że mamy na sumieniu jeszcze kilka grzechów, w ten sposób zostaliśmy wrzuceniu do Sali z pułapką do lochu bez wyjścia i wymiarach kilku stóp. W ostateczności przed wrzuceniem do lochu wyznaliśmy wszyscy straszną prawdę ułatwiająca krzyżakom złapanie groźnego kowala losu!!
W nagrodę zostaliśmy skierowani do świątyni gdzie przyjeślimy błogosławieństwo
Tak zakończyła się nasza średniowieczna przygoda na tym że zamku

Następnie ruszyliśmy w poszukiwaniu sklepu spożywczego gdzie kupiliśmy sękacza i energetyka na Bardzo malowniczą drogę do wąbrzeźna. Po około godzinie jazdy znaleźli się tam w mgnieniu oka. Skierowaliśmy się tam nad jeziorko gdzie umyłem ręce w chłodnawej wodzie. Po krótkiej przerwie ruszyliśmy już do samego celu naszej podróży - Radzynia chełmińskiego. Tam już zsiedliśmy z naszych rumaków i dostaliśmy potężną dawkę zimnej wody. Szybko wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy do lidla na majowe zakupy. Piwko, węgiel rozpałka i chipsy i majówka rozpoczęta. Między Czasie jak rozpalał się Grill rozłożyliśmy namiot. Następnie już przy otwartych Calsbergach zjedliśmy kiełbaski i się wzięliśmy za mojego pozioma. Pablo bardzo staranie pospawał mi ramę - już nie muszę pilnować czy koło wyleci czy też nie. Sztywność poprawiła się diametralnie. Od teraz mam w pełni koło proste. normalny hamulec, błotnik na śrubach porządne nie osuwające się siedzisko i wygodę oparcie niczym w Klasie S. Już w okolicach 22 poszliśmy się wykąpać. Tam całkiem ładna niespodzianka bo była wanna - marzenie od 21 lat!! po wykąpaniu wio do namiotu gdzie .... Zapraszam na kolejną relację już jutro :)